Recenzja: Astral Chain
Astral Chain to tytuł, który pojawił się na horyzoncie graczy znienacka. Ogłoszony w lutym podczas Nintendo Direct jako ekskluzywny tytuł na Switcha od PlatinumGames, twórców Bayonetty i NieR: Automaty, wzbudził spore zainteresowanie fanów dookoła globu. Oczekiwania były spore i nic w tym dziwnego. Wspomniane już tytuły to perełki gier akcji, a samo studio zapisało się na stałe w panteonie sław tego gatunku.
Pomimo krótkiego okresu pomiędzy ogłoszeniem gry a jej ukazaniem się, nie oznacza to, że gra powstała na szybko. Pierwsze pomysły na Astral Chain pojawiły się na początku 2017 roku, kiedy Microsoft zrezygnował z gry Scalebound, tworzonej ekskluzywnie przez PlatinumGames na konsolę Xbox One. Po sukcesie NieR: Automaty postanowiono przekazać dowodzenie nad projektem Takahisa Taurze, głównemu projektantowi rozgrywki w tym tytule. Nad wszystkim czuwał również Hideki Kamiya, legenda branży i jeden z założycieli studia. Czy Astral Chain jest więc kolejnym hitem, który na swoje konto mogą zapisać Japończycy?
W Astral Chain gracz wciela się w jedno z bliźniąt, które zostają nowymi rekrutami jednostki Neuron. Ludzkość jest na skraju upadku z powodu dziwnych istot z równoległego świata, zwanymi Chimerami. Nie tylko niszczą one ludzkie miasta, ale również powodują zepsucie wśród samych ludzi, rozsiewając za sobą „czerwoną materię”. Ludzkość ma jednak plan na ratunek i są nim Legiony – „oswojone” Chimery, dzięki którym agenci Neuronu mogą widzieć i mieć szansę na pokonanie wrogów.
Wątku fabularnego jest tutaj całkiem sporo, ale nie ma co porównywać go z tym znanym z NieR: Automata. Historia jest przewidywalna, a galeria postaci, które spotykamy na swojej drodze, jest w większości jednowymiarowa i mało interesująca. Szkoda, bo w grze mamy całkiem sporo czasu na ich poznanie i wykonywanie dla nich zadań pobocznych. Stawka jest przeogromna, ale mamy czas na przynoszenie lodów dzieciom czy też pomaganie ludziom znaleźć drogę do restauracji… Niestety, ta ilość zadań pobocznych i czasu, który spędzamy w miniaturowych otwartych światach, psuje wrażenie immersji.
Czym jeszcze zajmują się policjanci w Astral Chain poza zadaniami typowymi dla krawężnika? Prowadzą dochodzenia, które niejako łączą wspomniane zadania poboczne z główną fabułą. Rozmawiając ze świadkami zdobywamy „istotne frazy”, za pomocą których pod koniec inwestygacji gracz musi nakreślić obraz tego, co się zdarzyło. Niestety, w momencie, w którym mechanika ta zaczyna wciągać gracza… znika ona na ponad połowę gry. Równie wybiórczo pojawiają się wstawki, w których nasz bohater musi się skradać i są one zwykle bardziej irytujące, niż interesujące. Wiecie za to, co na pewno pojawia się bardzo często biorąc pod uwagę, że to gra PlatinumGames? Walka.
Aspekt ten w Astral Chain mocno skupia się na wykorzystywaniu naszego Legionu. Oznacza to, że sterujemy dwoma jednostkami na polu bitwy. Wprowadza to pewien poziom skomplikowania do rozgrywki, biorąc pod uwagę, że zarówno bohaterem, jak i Legionem, możemy swobodnie się poruszać. Jednocześnie widać, że to na tym elemencie gry Japończycy znają się najlepiej. Pojedynki są efektowne i wysoce satysfakcjonujące, szczególnie, gdy nabierzemy wprawy w używaniu kombosów. Jednocześnie jest pewien element strategii, gdyż nie dość, że nasz bohater ma do wyboru trzy rodzaje broni (pistolet, pałkę oraz ciężki miecz), to Legionów, które możemy przyzwać jest aż pięć i każdy z nich posiada zupełnie inne zdolności.
Poza walką nasze Legiony również są przydatne, gdyż mamy możliwość wykorzystania ich umiejętności w eksploracji, dochodzeniach i zadaniach pobocznych. Każdy z nich posiada jakąś umiejętność, pomagającą nam w przemierzaniu świata. Jednego z nich możemy wysłać w jakieś miejsce i przyciągnąć się do niego, na innego możemy wskoczyć jak na wierzchowca. Jeszcze innego możemy ubrać niczym gigantyczną zbroję. Użycie ich w eksploracji jest konieczne w wielu sekcjach platformowych gry. Niestety, te fragmenty rozgrywki generują multum frustracji, gdyż notorycznie zdarzy wam się spaść do przepaści, bo zahaczyliście o jakiś malutki skrawek terenu lub ściany.
Jeżeli chodzi o świat przyszłości, który zaserwowano nam w Astral Chain, to 2078 rok w ich wykonaniu kipi cyberpunkowymi klimatami ze wszystkich stron. Mamy ulice rozświetlone w nocy przez neony i futurystyczne, ale nie kosmiczne, pojazdy i uzbrojenie. W to wszystko wpisuje się świetna ścieżka dźwiękowa, napisana przez Satoshi Igarashiego, w której znajdziemy zarówno muzykę elektroniczną, orkiestralną, jak i mocne gitarowe granie.
Ludzki świat to nie wszystko, gdyż od pewnego etapu gracz regularnie będzie udawał się do „Astral Plane” – równoległego uniwersum, z którego pochodzą Chimery. Niestety, jest to kolejny element, który pozostawia wiele do życzenia. Gdy pierwszy raz do niego trafiamy, widzimy abstrakcyjny i interesujący świat złożony z czerwonych klocków, miejsce, które naprawdę mogłoby nas napełnić grozą. Jednak twórcy postanowili nie robić z tym miejscem absolutnie nic ciekawego i od połowy gry byłem znudzony kolejnymi wizytami w Astral Plane.
Astral Chain jest ekskluzywnym tytułem na Switcha i wiąże się z tym pewna kontrowersja. Grubo przed ukazaniem się gry wiadome było, że będzie ona działać jedynie w 30 klatkach na sekundę – coś, o co PlatinumGames dbało dosyć mocno w swoich wszystkich poprzednich tytułach. Fani nie pozostawili suchej nitki na Japończykach, obrażając się i mówiąc, jak gra z takim tempem będzie niegrywalna bez 60 klatek na sekundę. Nie macie się jednak o co martwić, gdyż wszystko działa płynniutko, zarówno podpięte do telewizora, jak i w wersji przenośnej. Jakość tekstur i rozdzielczość również stoją generalnie na bardzo dobrym poziomie, momentami widać jednak, że jest to Switch, a nie Xbox One X.
Bardzo mocno czekałem na Astral Chain i obawiam się, że chyba padłem ofiarą własnych wygórowanych oczekiwań. Liczyłem na kolejny hicior od PlatinumGames, coś porównywalnego z NieR: Automatą. Dostałem natomiast solidnego średniaka, z mnóstwem zarówno trafionych, jak i nietrafionych pomysłów. Wiem, że jestem w mniejszości, gdyż krytycy na całym świecie zachwycają się tym tytułem i stawiają go jako jeden z najlepszych w tym roku. Niestety, niedopracowanie wielu mechanik, słaba fabuła i momentami nudny design otaczającego nas świata powoduje, że Astral Chain jestem w stanie polecić tylko i wyłącznie, jeżeli uwielbiacie takie klimaty i naprawdę nie macie już w co grać. Jednocześnie, widzę tutaj potencjał na rozwój i jeżeli PlatinumGames pójdzie po rozum do głowy i popracuje nad tym tytułem w tych miejscach, w których powinno, kolejne części (a w związku z sukcesem gry mowa jest już o trylogii) mogą naprawdę wybić się ponad przeciętność.