Recenzja: The Outer Worlds

The Outer Worlds to najnowsza, długo wyczekiwana gra studia Obsidian Entertainment. Na pierwszy rzut oka jest ona odejściem od tytułów, jakie ostatnimi czasy wypuszczali. Rozgrywka toczy się z perspektywy pierwszej osoby, a walka w czasie rzeczywistym. Ich ostatnie gry, dwie części Pillars of Eternity i Tyranny, to klasyczne izometryczne gry cRPG, w klimatach Baldur’s Gate. Warto jednak pamiętać, że to właśnie Obsidian Entertainment stoi za takimi tytułami jak Star Wars: Knights of the Old Republic czy Fallout: New Vegas, które dosyć znacząco różnią się od formuły znanej i lubianej z klasyków gatunku.

Nadzieje fanów głównie rozbudziło uderzające podobieństwo The Outer Worlds do wspomnianej gry w świecie Fallout. New Vegas jest uwielbiane do tego stopnia, że wielu z nich uważa je za jedynego prawdziwego Fallouta, który ukazał się od czasu drugiej części. Co więcej, to właśnie Leonard Boyarski oraz Tim Cain, głównodowodzący klasycznymi grami z tej serii, objęli stery nad tym projektem. Czy jest to więc rzeczywiście tytuł przywołujący miłe wspomnienia starszych czasów, gdy fabuła i lekkość pióra rzucały na kolana? Oraz jak tytuł ten znosi porównania z nowymi Falloutami od Bethesdy, których formułę, chcąc nie chcąc, implementuje?

The Outer Worlds zaczyna się od przebudzenia głównego bohatera bądź bohaterki ze śpiączki. Za wszystkim stoi Phineas Welles – tajemniczy starszy podróżnik, który włamał się na pokład zapomnianego statku. Dowiadujemy się, że Rada rządząca galaktyką Arkadii dobrze wiedziała, gdzie znajduje się statek z kolonistami, ale w związku z pewnymi problemami postanowiła go porzucić, aby nie psuć sobie statystyk. Po wybraniu wyglądu, statystyk, umiejętności oraz cech naszego bohatera lub bohaterki, lądujemy na pobliskiej planecie i… plan, który wymyślił Phineas szybko się dezaktualizuje. Jesteśmy zmuszeni wziąć sprawy w swoje ręce i świat gry staje przed nami otworem.

Tak jak w pozostałych tytułach Obsidianu oraz w Falloutach – nie znajdziecie tutaj jasnych wyborów na zasadzie dobro/zło. Konflikty i frakcje są bogato napisane i wszystkie z nich mają masę tajemnic za uszami i agend, o których nam nie mówią. Czy to zachłyśnięty władzą burmistrz miasta, dbający o pracę i zarobki, ale jednocześnie trujący swoich mieszkańców. Czy też przywódczyni banitów, mająca nadzieję na lepsze jutro w zgodzie z naturą, ale skrywająca mroczne tajemnice. Wszystkie postaci, które przyjdzie nam spotkać, są świetnie napisane i potrafią nas zaskoczyć. A w szczególności dotyczy to kompanów, których będziemy rekrutować na swojej drodze. Jest to rewelacyjna plejada charakterów, których nie tylko bardzo szybko można polubić, ale i bardzo szybko się do nich przywiązać.

Co również buduje prawdziwie RPGowy klimat to fabularna wolność wyboru. No bo z jednej strony możemy nadal pomagać Phineasowi, którego celem jest rozmrożenie pozostałych kolonistów i obalenie Rady. Ale szybko okazuje się, że jest on galaktycznym zbirem, poszukiwanym listem gończym. I nic nie stoi na przeszkodzie, aby pójść na najbliższy posterunek i go wsypać. Rada na pewno doceni pomoc w pojmaniu tak notorycznego bandyty, czyż nie? Gra jest pełna takich wyborów i prawdziwą przyjemnością jest wyłapywanie smaczków i ciągnięcie za język napotykanych postaci. Szczególnie, że dialogi w grze napisane są dokładnie tak, jak spodziewaliście się po twórcach Fallouta – czarny humor przeplata się tutaj z poważnymi tematami w bardzo naturalny sposób.

Światy, które przyjdzie nam przemierzać w The Outer Worlds to przepiękne lokacje mocno inspirowane steampunkowymi klimatami, co może przywoływać skojarzenia z chociażby Bioshockiem Infinite. Tak samo, jak w warstwie historii i fabuły, widać tutaj bardzo konkretnie obrany kierunek i umiejętne wprowadzenie go w życie. Wszystkie fonty, grafiki, reklamy, plakaty i generalnie wszystko, co przyjdzie nam oglądać w The Outer Worlds, nie dość, że wygląda rewelacyjnie to również jest ze sobą bardzo spójne. Równie dobre są aranżacje muzyczne, świetnie budują klimat oraz dochodzą do głosu w dokładnie tych momentach, w których powinny. A motyw tytułowy oraz dżingiel grający podczas zdobycia nowego poziomu zapadają w pamięć na bardzo długo.

Estetyka gry, stojąca na tak wysokim poziomie, wzmacnia poczucie realności światów, które przyjdzie nam odwiedzić. Nic nie jest tu przypadkowe i wszystko jest bardzo dokładnie przemyślane, zarówno w sferze historii i dialogów, jak i tego, jak wygląda i zachowuje się The Outer Worlds. Dodatkowo, z technicznego punktu widzenia gra wygląda bardzo dobrze i nie występuje w niej zbyt wiele błędów. Na pewno będzie istotną informacja dla fanów Obsidianu, których gry bardzo często w dniu premiery są technicznymi koszmarami. Wszystko to powoduje, że jest to tytuł, w którym z czystą przyjemnością można się zapomnieć rozwiązując kolejne zadania, tocząc kolejne dyskusje i pokonując kolejnych przeciwników.

Jeżeli chodzi o mechanikę rozgrywki, to jest to wypisz wymaluj to, co znamy z gier Bethesdy i Fallouta New Vegas. Naszą postać opisuje zestaw statystyk i cech, które decydują o opcjach dialogowych i możliwościach, na które natrafimy podczas gry. Mamy również sporo umiejętności, zarówno tych związanych bezpośrednio z walką, jak broń biała czy broń dystansowa, jak i tych związanych z rozmową, jak perswazja czy zastraszanie. Jest też możliwość dostosowania wyglądu głównego bohatera bądź bohaterki. Jednak ze względu na specyfikę rozgrywki z widokiem z pierwszej osoby, rzadko przyjdzie nam podziwiać go w grze.

Sama walka odbywa się w czasie rzeczywistym, kojarząc się natychmiast bardzo mocno z tym, co widzielismy już w Falloucie New Vegas. Nawet system V.A.T.S. został tu niejako przeniesiony jako możliwość spowolnienia czasu, co wytłumaczone jest jako efekt uboczny wybudzenia z hibernacji. Strzela się przyjemnie i fajnie czuć różnicę pomiędzy różnymi rodzajami broni. Dla fanów bliższych starć jest możliwość walki mieczami i młotami. Na naszej drodze spotkamy też kilka specjalnych egzemplarzy broni, znanych jako Broń Naukowa. To specjalnego rodzaju oręż, wywołujący różne nietypowe efekty. Jednym z nich dla przykładu jest pistolet pomniejszający przeciwników. Niestety, sztuczna inteligencja, zarówno przeciwników, jak i naszych komradów, pozostawia wiele do życzenia i gdy zdobędziemy lepszy ekwipunek i umiejętności, staje się ona jedynie żmudnym przerywnikiem pomiędzy kolejnymi etapami zadań.

Cała mechanika sprzymierzeńców przywołuje bardzo miłe wspomnienia z serią Mass Effect. W walce mają oni specjalne umiejętności, które potrafią przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, a podczas rozmów z innymi postaciami nie omieszkają one wtrącić swoich trzech groszy. Mamy również możliwość wykonać misje poboczne związane bezpośrednio z towarzyszami. Dzięki nim nie tylko połączy nas z nimi bliższa więź, ale i dowiemy się co nieco o ich motywacji oraz przeszłości. A statek o nazwie Zawodny, którym przyjdzie nam przemierzać galaktykę Arkadii, to wypisz wymaluj kolejna iteracja Normandii, której komputerem pokładowym jest świetnie napisana sztuczna inteligencja o imieniu Ada.

Niestety, The Outer Worlds to nie jest perła bez skazy. Główny problem, który mam z tym tytułem to to, że wszystkie wymienione rzeczy robi rewelacyjnie… i to tyle. System rozwoju postaci, dialogi, fabuła, humor, postaci poboczne, zadania – widać tutaj niesamowity kunszt i doświadczenie twórców z Obsidian. Pomimo tego, nie podjęli oni zbyt wiele ryzyka w tym tytule. Prawda jest taka, że nie znajdziecie tutaj niczego nowatorskiego i rewolucyjnego. Walka i rozwój postaci to dopracowane systemy z Fallouta New Vegas. Fabuła i dialogi są świetne, ale to samo dostaliśmy już 21 lat temu w Falloucie 2. Sprzymierzeńcy, ich zadania oraz generalny klimat bycia rewolwerowcem w kosmosie dostaliśmy już w Mass Effect 2. System zdobywania poziomów i umiejętności jest zdecydowanie najlepszym, jaki widziałem do tej pory w tego typu grach, ale to kolejny aspekt, w którym postawiono na iterację i ewolucję, a nie rewolucję. Jest to gra niesamowicie bezpieczna. Szkoda, bo z umiejętnościami, które ewidentnie widać po twórcach tego tytułu, mógłby on pokusić się o więcej.

Jednocześnie, wraz z obraniem konkretnego i znanego nam kierunku, pomimo takiego poziomu dopracowania gra dziedziczy pewne problemy, na które od lat cierpią gry Bethesdy. Jak już wspominałem, walka w pewnym momencie staje się nużąca i jest jedynie przeszkodą pomiędzy kolejnymi uderzeniami fabuły. Eksploracja świata również w pewnym momencie spada na drugi plan i gra sprowadza się do przeskakiwania między punktami szybkiej podróży i kompletowaniu zadań. A system ekwipunku i ciągły problem z byciem obładowanym zbyt dużą ilością przedmiotów próbuje się tu rozwiązać atutami i skrzynkami, ale to bardziej tłumienie objawów, a nie leczenie przyczyn.

Jest jeszcze jeden temat, który jest niesamowicie istotny w kontekście The Outer Worlds, a jest to… Microsoft. Gigant z Redmond rok temu ogłosił, że kupił studio Obisidian Entertainment. The Outer Worlds ekskluziwem na ich platformy jeszcze nie jest (wydawcą gry jest Private Division, a nie Microsoft), ale gra już w dniu premiery pojawiła się w abonamencie Xbox Gamepass i na konsole i na komputery stacjonarne. I jest to pierwszy prawdziwy hicior tej subskrypcji, coś na co Microsoft bardzo długo czekał. Tytuł, który przyciągnie graczy do ich ekosystemu. A jak już ktoś wejdzie do ekosystemu i zacznie z niego korzystać, coraz trudniej jest z niego wyjść. Szczególnie, jeżeli Microsoft postara się i regularnie będzie dokładał nowe tytuły o wysokiej jakości do tego abonamentu.

Generalnie The Outer Worlds to świetna gra, jeden z najlepszych tytułów tego roku i produkt, który z czystym sumieniem mogę polecić. Szczególnie, jeżeli jesteście fanami gier w stylu Bethesdy bądź czujecie nostalgię do serii Mass Effect. Ale jednocześnie bądźcie przygotowani na to, że to tylko i aż wszystko, co dostaniecie. Niewiele was tu zaskoczy i raczej nic nie spowoduje opadu szczęki. Nie zmienia to faktu, że Bethesda powinna się bać i wyciągnąć z tego tytułu wnioski. Bo właśnie ktoś zrobił o wiele lepszą grę w ich stylu niż oni sami.

https://www.youtube.com/watch?v=3AI_u_0oJRQ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *