Recenzja: Into The Breach

Into The Breach pomimo swoich wad i braków to wspaniała strategia turowa której głównym atutem jest dostęp gracza do informacji.

https://www.youtube.com/watch?v=OKACob95AKc

Into The Breach to nowa gra Subset Games, twórców FTL: Faster Than Light. Kultowy w wielu kręgach kosmiczny roguelike odniósł niesamowity sukces i poza wersją na PC która doczekała się dodatku gra wyszła również na urządzenia mobilne. Twórcy pokazali, że potrafią projektować świetne systemy które pozwalają na bogatą i strategicznie głęboką rozgrywkę. Gra pomimo kilku wad (z której główną był horrendalnie wysoki poziom trudności ostatniego bossa) była świetnym i świeżym doświadczeniem. Wielu czekało na to co kolejnego pokaże nam Subset Games. Jak się okazało, ich kolejna gra posiada ten sam charakterystyczny styl i nie sposób podczas grania nie poczuć się jak w domu. Into The Breach jednocześnie jest na tyle różną grą (i to w miejscach w których FTL kulało) aby być jeszcze lepszą produkcją od ich pierworodnej.

W Into The Breach wcielamy się w dowódcę oddziału futurystycznych mechów które próbują zapobiec inwazji obcej rasy na Ziemię. Sterując trzema jednostkami (każdy posiada pilota z unikalnymi umiejętnościami) sukcesywnie staramy się odbijać kolejne wyspy z ich rąk. Wykonywanie kolejnych misji pozwala na rozwój naszych jednostek dzięki czemu mamy większe szanse przy ostatecznym ataku na ich bazę. Niezależnie od tego czy nam się uda czy nie – ludzkość opanowała umiejętność podróży międzywymiarowej, dzięki czemu jednego z pilotów możemy przenieść do swojej kolejnej rozgrywki.

Główną rzeczą oddzielającą Into The Breach od innych gier jest mnogość informacji które gracz posiada podczas wykonywania swojej tury. Wiemy gdzie przeciwnik zaatakuje, gdzie pojawią się jego nowe jednostki oraz w jakiej kolejności to wszystko się wydarzy. Nasze jednostki poza zadawaniem obrażeń potrafią też przesuwać jednostki przeciwnika, co pozwala na manipulowanie jednostkami tak, aby uniemożliwić pojawienie się nowych jednostek bądź zmuszenie przeciwnika do likwidowania siebie samego.

Jest kilka oddziałów mechów które odblokowujemy poprzez wykonywanie wyzwań podczas kolejnych kampanii gry. Posiadają one mocno zróżnicowany wachlarz umiejętności dzięki czemu rozgrywki wyglądają zupełnie inaczej w zależności od maszyn które wybierzemy. Istnieje również możliwość samodzielnego wybrania mechów z całej puli, oraz rozgrywka losowym oddziałem.

Również ciekawym zabiegiem jest możliwość decyzji gracza o tym kiedy postanawia zaatakować bazę wroga. Można to zrobić po oczyszczeniu dwóch, trzech bądź czterech wysp. Gra skaluje się w zależności od wyboru – pozwala to na łatwiejszy pojedynek ale z mniejszą liczbą ulepszeń, lub trudniejszy pojedynek ale z dopakowanymi mechami.

Jeżeli chodzi o poziom trudności to jest to jedna z wad Into The Breach. Na poziomie normal gra jest trudna, natomiast na poziomie easy… zbyt łatwa. Mimo to polecam rozegranie kilku pierwszych kampanii na tym poziomie, aby poznać mechanikę gry. Kolejną rzeczą do której można się przyczepić to mała ilość zawartości dostępnej w grze. Wystarczy przejść kampanię 3-4 razy aby zobaczyć większość co gra ma do zaoferowania. Aż prosi się o jakieś „dzienne wyzwanie” w którym rzuceni bylibyśmy w środek jakiejś skomplikowanej sytuacji i musieli ją rozwiązać. Lub o tryb multiplayer w którym moglibyśmy toczyć boje z innymi graczami.

Czy Into The Breach to szachy w wersji 2018? Głębia strategiczna i rozgrywki na mapach 8×8 pozwalają na takie skojarzenia. Gra poprawia wiele problemów swojego poprzednika – posiada bardziej zbalansowaną rozgrywkę i finalny pojedynek który nie frustruje. Pomimo wymienionych wad, jest to gra jak najbardziej warta ceny którą życzą sobie twórcy. Marzeniem byłaby wersja wydana na konsolę Nintendo Switch, gdyż gra tak jak i FTL świetnie sprawdziłaby się w mobilnym wydaniu. Niemniej jednak gra w wersji na PC jest zdecydowanie warta polecenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *